niedziela, 3 grudnia 2017

Politurowany nakastlik i pies pomocnik…



   Szafeczkę, do generalnego remontu, wczesną wiosną podrzucił kolega.


   Był to czas przed otwarciem sezonu letniego na wsi, stosy rzeczy „do wywiezienia” piętrzyły się po kątach. Jedna szafeczka, nieduża, więcej, co tam. Została upchnięta między drzwiami wejściowymi a wieszakiem, na którym panoszyły się jeszcze zimowe okrycia, otulając ją zasłoną milczenia. Tak przynajmniej mi się wydawało…
   Nakastlik był w kiepskim stanie. Nadwyrężony nieco przez drewnojady (szczególnie dno szafki i dolna listwa), nóżki odpadały, fornir mocno ponadgryzany zębem czasu. Najgorszy jednak był filunek. Ubytki forniru w ozdabiającej go intarsji a cała reszta odklejająca się w stu miejscach, tworzyła rozliczne wybrzuszenia.

 

   Wiedziałam, że nie będzie łatwo… Nie wiedziałam jednak, że mój pies, pomocnik, wpędzi mnie jeszcze w prace stolarskie i ingerencje w konstrukcje mebla…
   Pierwszy raz ten dziwny odgłos usłyszałam, gdy na szybką kawę wpadła koleżanka. Rzuciłam się do przedpokoju w obawie o zawartość siatek z zakupami koleżanki, ale nie, pies stał grzecznie w bezpiecznej odległości od tobołków a źródło tajemniczego stukanio-chrupania nie zostało namierzone. Tym razem. Kolejnym razem gdy usłyszałam ten odgłos i wpadłam do przedpokoju Figa stała w pobliżu drzwi i już, już bym odpuściła gdy nagle zobaczyłam kupkę drewnianych wiórków i ku swojej zgrozie zrozumiałam, że oto mój pies, zmusił mnie do wymiany listwy stanowiącej konstrukcję mebla, która wypuszczona nieco na zewnątrz tworzyła zarazem  zakończenie dołu szafki.


    Co ją, u licha, podkusiło. Czas obgryzania mebli szczęśliwie miała już za sobą i lista strat wydawała się zamknięta… Co za niefart, przyjmuje szafkę do renowacji a mój pies wygryza w niej dziurę…

    Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Listewka mocno zjedzona (jeszcze wcześniej przez drewnojady) i spróchniała została wymieniona i zafornirowana na nowo. Ja mam nauczkę. A właściciel szafki się nie gniewał, bo sam ma psa…

   Pierwszym etapem prac było wymienienie części konstrukcyjnej. Zniszczony kawałek został zdemontowany, wycięty nowy i wklejony na stare miejsce .W tej skomplikowanej czynności stolarskiej wsparł mnie Małżonek, pozwalając patrzeć i uczyć się. Choć coraz bardziej rozszerzam spectrum swoich stolarskich działań, to jednak ciągle męska ręka jest czasem potrzebna.


   Oszacowałam, że skoro nowo wklejony fragment wymaga zafornirowania na nowo, to przy okazji zrobię to samo z resztą listwy (fornir był powyłamywany na brzegach…). Za wskazany uznałam też ten zabieg na blacie szafki (we wgłębieniu w środku była kiedyś szybka).


   Trzeba było najpierw usunąć stary fornir a następnie przygotować podłoże – zaszpachlować wklęśnięcia i dziury i wszystko dokładnie wyrównać.


   Wcześniej przygotowany fornir przykleiłam na gorąco klejem zwierzęcym. Dalsze prace z tym związane to przycięcie naddatków forniru, wyczyszczenie z resztek kleju i dopracowanie krawędzi. Gdy to już było gotowe wyczyściłam cały mebel z resztek starej politury.

   Równolegle pracowałam nad filunkiem. Z dwóch różnych rodzajów forniru zrobiłam wstawki w miejscach gdzie go brakowało.



   Codziennie podpuszczałam klejem kolejne miejsca gdzie fornir odchodził, zakładałam dla lepszego efektu ściski stolarskie a gdy kolejnego dnia je zdejmowałam, znajdowałam ileś następnych takich miejsc gdzie zabieg ten trzeba powtórzyć. Wydawało się, że nigdy nie będzie końca… Ale jednak, po iluś dniach się udało. Wyczyściłam filunek z resztek kleju i starej politury i miałam mebel gotowy do kolejnego etapu pracy.

   Z jakiegoś  kawałka  dębowego drewna z odzysku, wycięte zostało nowe denko do szafki. Półeczka mogła zostać stara, była tylko powyginana ale zdrowa.

   Teraz trzeba było dobarwić nowy fornir by kolorystycznie pasował do reszty mebla. Użyłam do tego bejcy wodnej. Następnie całość zaolejowałam. Szafka była gotowa do politurowania. Właśnie wtedy na wsi zrobiło się nieodwołalnie zimno i deszczowo. Przeniosłam się więc z chlewika do kuchni, rozpaliłam kozę i zaczęłam politurować.

   Skończyłam już w Krakowie… Atak jesieni oraz myszy pchających się drzwiami i oknami nie zachęcał do przedłużania sezonu…

A oto mebelek z nowym okuciem, z zamontowanymi drzwiczkami oraz szybką, pod którą podklejony został materiał, gotowy do wydania...





7 komentarzy:

  1. Śliczna szafeczka, bardzo pięknie odnowiona :) A kto wie, może w tej nadgryzionej przez psa listwie chował się ostatni kornik niedobitek.. i Figa chciała tylko pomóc uratować szafeczkę, kto wie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie wolę wierzyć w jej dobre intencje i rodzinne, stolarskie wyczucie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak stare meble są piękne i ja również uwielbiam nimi urządzać moje pomieszczenia. Jestem przekonana, że jak już odbiorę moje nowe mieszkanie w Gdańsku https://www.eurostyl.com.pl/oferta/nowe-mieszkania-gdansk.html to jak najbardziej będzie to miejsce do którego będzie chciało się wracać.

    OdpowiedzUsuń
  4. To już są bardzo szczegółowe prace i jeśli chodzi o mnie to ja na ten moment przede wszystkim skupiam się na wykończeniu mojego mieszkania. Muszę dodać, że bardzo fajną sprawą jest zlecenie takich prac firmie https://www.wawerbud.pl/prace-wykonczeniowe/ która na pewno zrobi to dokładnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wybór odpowiedniej firmy remontowej to nie lada wyzwanie. Po wielu rekomendacjach zdecydowałem się na https://www.remonty.w.poznaniu.pl/ i to była jedna z najlepszych decyzji. Od samego początku współpracy czułem, że jestem w dobrych rękach. Komunikacja była na najwyższym poziomie, a wykonane prace spełniły wszystkie moje oczekiwania. Jeśli ktoś szuka solidnej i rzetelnej firmy remontowej w Poznaniu, to ta jest zdecydowanie godna polecenia!

    OdpowiedzUsuń
  6. W dzisiejszych czasach, kiedy tak wiele zakupów robimy online, ważne jest, aby sklep oferował intuicyjną i bezpieczną platformę. https://artcorestudio.pl/ spełnia te wymagania, oferując łatwy dostęp do swojej oferty i bezproblemowy proces zakupu. To duży plus dla osób, które cenią sobie wygodę i bezpieczeństwo.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, dałeś drugie życie tak pięknemu produktowi, brawo!

    OdpowiedzUsuń