W pewną niedzielę
na początku lipca, którą spędzałam na wsi jedynie w towarzystwie
mojego psa, postanowiłam w końcu przetworzyć wiszące jeszcze na
krzaczku porzeczki. Pogoda za oknem nie zachęcała do wyjścia do
ogrodu. Chmury rokowały rychły deszcz, a silny wiatr zalatywał
raczej listopadem niż lipcem. Okazało się jednak, że brakuje mi
istotnego składnika a w niedzielę otwierają tu tylko mały sklepik
na chwilę i nie byłam pewna czy kupię w nim to, co potrzebuję…
Postanowiłam zatem włączyć komputer. Okazało się, że pomimo
iż wczoraj można było skorzystać z internetu, to dzisiaj (i jak
zwykle) nie jest to możliwe. Gotować nie było komu. Na czytanie
było zbyt sennie. I wtedy natknęłam się na serwetki, które
kupiłam, aby naszyć je na poszewki na poduszki.
Poduszki mają charakter dekoracyjny, leżą sobie na dwóch bliźniaczych, „gościnnych” łóżkach. Pełnią przy tym rolę pokrowców na, nieużywane w danej chwili, poduszki dla gości.
Ponieważ poszewki były już gotowe (kupione w IKEA, z cienkiej bawełny ) wiedziałam, że czeka mnie szycie w rękach. Dziubdzianie różnymi ściegami , albowiem nie o urodę ściegu tu chodzi tylko o to, żeby nie był on widoczny.
W trakcie pracy
zaczęły przypominać mi się inne rzeczy ozdobione tą metodą i
pomyślałam sobie, że jest ona warta, opisania jej jako pomysł
dekoratorski.
Tym razem
naszywałam na poszewki cieniutkie serwetki robione na drutach. Mam
też inne poszewki na jaśki, z naszytymi haftowanymi serwetkami.
Cienkie kordonki
lub haft nadają efekt delikatności i filigranowości. Są jak z
babcinej sypialni. Gotowe poszewki na poduszki kosztują znacznie
więcej, więc jeśli komuś się takie podobają, można śmiało
wyprodukować sporą ilość bez narażenia budżetu na większe
wydatki, a następnie poukrywać w nich nieużywane akurat do spania
jaśki i poduszki.
Choć nie jestem fanką serwetek wykorzystywanych w sposób tradycyjny to jednak bardzo doceniam kunszt ich i urodę.,
Pierwszy raz użyłam tego pomysłu wiele lat temu, ozdabiając parawan, który do dziś stoi u mnie w domu, osłaniając wnękę sypialnianą. Serwetki, które do tego wykorzystałam stanowiły rodzinne dobro po Babci. Zachwycały swoją urodą i tak właśnie postanowiłam je wyeksponować.
Miałam też
„serwetkowe” pokrowce na siedziska w krzesłach ale te zużyły
się już całkowicie a i krzesła wdomu są już inne.
Kolejnym wcieleniem „koronkowych” pomysłów są zasłonki, które uszyłam do kuchni w Szatocicach. Bardzo cienką bawełnę połączyłam z resztkami starej, kołkowej firanki. Firanka była podarta i podziurawiona, tak że z trudem udało mi się wykroić trzy, w miarę całe kawałki. Zakończyłam je (jak umiałam) szydełkiem i przyszyłam do materiału.
Pomysły polecam. I
przy okazji: warto włożyć w środek poszewki jakąś tekturkę,
żeby nie zszyć serwetki z obiema warstwami poszewki. Ja włożyłam
dużą, tekturową teczkę a i tak udało mi się przyszyć do
poszewki tasiemki do wiązania tej teczki.
Jeśli nie boicie się igły, nitki i maszyny – to polecam Wam szycie. Pozwala na szybką zmianę. Samodzielne wykonanie ładnych dodatków do domu lub na prezenty dla wszystkich tych, którzy docenią samodzielnie wykonany upominek. A dziubdzianie igłą jest okazją do przemyślenia wielu spraw w trakcie pracy… No i to taka miła odskocznia od pędzla i papieru ściernego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz