poniedziałek, 4 września 2017

Renowacja szlufanka



   Pirerwszym meblem, który przeszedł renowację w chlewiku był szlufanek. Wyszukałam go dla Znajomych ponad rok temu w Bytomiu, bo potrzebowali drugiego na taras. Obiecałam przeprowadzić renowację i zeszło aż do teraz. Ale ja osobiście bardzo się cieszę że taki uroczy mebel mogłam odnawiać jako pierwszy w mojej wiejskiej pracowni.


   Ławka była pokryta brązową farbą olejną. Stabilna. Mocno podjedzona przez drewnojady – szczególnie plecy, skrzynia i nogi. Brakowało jej fragmentu jednego elementu dekoracyjnego w oparciu. Miała być biała (tak by pasowała do pierwszej) oraz właściciele chcieli dopasować obie ławki pod względem wysokości.
   Farba miejscami spadała sama. Jednak ta, która pozostała, trzymała się rozpaczliwie podłoża. Rozpoczęłam żmudne usuwanie jej opalarką elektryczną. Cieszyłam się, że mebel ma być pomalowany, bo pozostałości brązowej farby wżarły się głęboko w drewno i trzeba by włożyć bardzo dużo pracy, aby oczyścić ją całkowicie.



   Doły skrzyni często wykładane były krótkimi, nieokorowanymi obrzynkami drewna, z których nie udało się już uzyskać deski . Idealny łup dla korników. Drewienek szybko się pozbyłam i zastąpiłam je innymi, zdrowymi deskami. Ławka wymagała zatrucia płynem przeciw drewnojadom. Co mogłam, to po naniesieniu preparatu, owijałam w folię na 24 godziny, aby zwiększyć jego skuteczność.


   Kolejną czynnością było zakitowanie drobnych ubytków i jak największej ilości śladów po kornikach. Z doświadczenia wiem, że ciemne dziurki wyglądające spod białej farby nie wyglądają dobrze. Nie staram się jednak ukrywać wszystkich niedoskonałości drewna. To one świadczą o autentyczności i wieku.
Przed malowaniem powinnam dokonać wszystkich klejeń (tu raczej kosmetycznych), skrócić nogi i dorobić brakujący element w oparciu. Czekałam jednak na zwrot narzędzi, którymi mój syn tworzył pomoce naukowe na obóz harcerski. Zaczęłam więc nakładać pierwsze warstwy farby licząc się z tym, że ostatnią położę gdy wszystko już będzie gotowe.


   No i wreszcie najpiękniejszy moment: sesja zdjęciowa w ogrodzie zanim ławka odjedzie do swojego domu.


Żal się rozstać… Może mogłaby zostać w moim ogrodzie na zawsze…




2 komentarze:

  1. Zaraziłas mnie kobieto!!!! najgorzej że wiekszość takich ław jest na południu a ja siedze 20 km od morza :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Może tak być, że u nas jest ich więcej... Proponuje zorganizować weekendowy wyjazd do Bytomia (największa tutejsza giełda staroci piątek-sobota). Na comiesięcznym targu prawie zawsze jakaś jest, a jaka przyjemność buszowania... może w lecie, po drodze na wakacje... Pozdrawiam, ach jak dawno już nie byłam nad morzem...

      Usuń