Zaprzyjaźniony Dom.
Dom z historią.
Fajnie przebudowany, jako salon (i to prawdziwy salon - taki z fortepianem ) włączone wielkie pomieszczenie:
kiedyś może stajnia.
Siermiężne ściany, wykończone przez robotników, którzy nie
mogli się nadziwić, że ma być krzywo – tak jakby ulepione z
gliny.
Fajny dom, ciepły i
z pyszną kuchnią. I trójka Dzieci, które wyrastają w atmosferze
szacunku do starych przedmiotów: mebli, świętych obrazków –
które koegzystują tu też z rzeczami nowoczesnymi.
Myślę, że jak miód na serce Rodziców, jest prośba najmłodszej Anielki, która chce stare łóżko. Łóżko zostaje wyszukane w internecie, zakupione i nawet nierozpakowane, przewiezione do pracowni
Uczestniczę w obrywaniu go z folii, odklejam taśmy, z ciekawością zrywam tektury. Jest.
Naszym oczom ukazuje
się eklektyczny, wiejski mebel w fajnym kształcie. To kształt
zadecydował o jego wyborze. Anielka chciałaby
żeby łóżko było jasne.
Łóżko okazuje się
być pokryte mazerunkiem, czyli imitacją rysunków słojów,
malowaną w celu zastąpienia kosztownych oklein ze szlachetnych
gatunków drewna. Mazer, jak na to co widywałam na wiejskich
meblach, jest całkiem artystyczny i ciekawy. Niestety już mocno
podniszczony, miejscami wytarty. I co najgorsze ciemnobrązowo-czarny.
No i dylemat. Jasne,
nijak inaczej nie będzie, niż po zdjęciu mazerunku.
Z drugiej
jednak strony, trochę żal, bo całkiem ładny, no i to właśnie
kawałek historii tego mebla.
Debatujemy. Podczas
szybkiej próby wydaje się, że wyczyszczenie cykliną, nie będzie
wymagać nadludzkich wysiłków. Ostatecznie postanawiamy, że
wyczyszczę do drewna wszystko oprócz powierzchni zewnętrznych
płycin w zagłówkach. Może się uda całość dobejcować na
ciemny kolor i zawoskować wszystko razem. Płyciny zostaną jako
relikt dawnych czasów, pamiątka. Młoda Właścicielka przystaje na
pomysł i umawiamy się na wizję lokalną po wykonaniu pierwszego
etapu prac.
Wraz z nastaniem poniedziałku, zakasuje rękawy i już po paru ruchach cykliną, odpadam. Może gdybym była muskularnym trzydziestolatkiem z „parą” w rękach… Może… Ale nie jestem…
Rozglądam się z
narastającą determinacją po pracowni i wzrok mój pada na zmywacz.
Niestety stary, wypróbowany scansol nie jest już dostępny a zapasy
też mi żadne nie zostały. Mam w pracowni inny, kupiony w pobliskim
sklepiku, i nim robię próbę. Smaruje kawałek pędzlem. Nakrywam
folią, żeby nie wysychał. Po kilkunastu minutach próbuję.
Schodzi. Schodzi połowa malunku, jego wierzchnia warstwa. Powtarzam
operację. Po drugim razie schodzi wszystko, choć będą miejsca , w
których zmywacz trzeba będzie nałożyć aż trzy razy.
Niestety to co ukazuje się pod spodem, będzie wymagało, dalszej żmudnej obróbki. Szlifierkami. Przy okazji odkrywam różnicę między krążkami do szlifierki różnych producentów…
Niestety to co ukazuje się pod spodem, będzie wymagało, dalszej żmudnej obróbki. Szlifierkami. Przy okazji odkrywam różnicę między krążkami do szlifierki różnych producentów…
Gdy spotykamy się w połowie prac, ja mam już wizję. Na szczęście pokrywa się ona z tym, co myślą Właściciele.
Łóżko jednak zostanie w całości wyczyszczone do surowego drewna. Będzie jasne, doda ciepła w pokoju Anielki, który w większości jest umeblowany na biało. Drewno zostanie surowe. Pokrycie go czymkolwiek wydobywa z niego żółtą barwę i powiększa kontrast pomiędzy częściami wykonanymi z innego gatunku drewna.
Usunęłam więc mazerunek także z płycin. Doczyściłam całość szlifierką taśmową a potem mimośrodową. Następnie ręcznie szlifowałam coraz drobniejszymi papierami ściernymi. Wszelkie ubytki, nie mające znaczenia dla konstrukcji mebla, postanowiliśmy zostawić jako ukłon w stronę historii.
Dzięki przygodzie z
łóżkiem zacieśniłam znajomości z mieszkańcami kamienicy i
teraz wspólnie śledzimy tajne ścieżki przenoszenia się zapachów
(oraz ciepła!!!) w starych murach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz