sobota, 17 lutego 2018

Łóżko Anielki

   Zaprzyjaźniony Dom. Dom z historią. Fajnie przebudowany, jako salon  (i to prawdziwy salon - taki z fortepianem ) włączone wielkie pomieszczenie: kiedyś może stajnia.  Siermiężne ściany, wykończone przez robotników, którzy nie mogli się nadziwić, że ma być krzywo – tak jakby ulepione z gliny.
   Fajny dom, ciepły i z pyszną kuchnią. I trójka Dzieci, które wyrastają w atmosferze szacunku do starych przedmiotów: mebli, świętych obrazków – które koegzystują tu też z rzeczami nowoczesnymi.
  
   Myślę, że jak miód na serce Rodziców, jest prośba najmłodszej Anielki, która chce stare łóżko. Łóżko zostaje wyszukane w internecie, zakupione i nawet nierozpakowane,  przewiezione do pracowni
  
   Uczestniczę w obrywaniu go z folii, odklejam taśmy, z ciekawością zrywam tektury. Jest.



   Naszym oczom ukazuje się eklektyczny, wiejski mebel w fajnym kształcie. To kształt zadecydował o jego wyborze. Anielka chciałaby żeby łóżko było jasne.

   Łóżko okazuje się być pokryte mazerunkiem, czyli imitacją rysunków słojów, malowaną w celu zastąpienia kosztownych oklein ze szlachetnych gatunków drewna. Mazer, jak na to co widywałam na wiejskich meblach, jest całkiem artystyczny i ciekawy. Niestety już mocno podniszczony, miejscami wytarty. I co najgorsze ciemnobrązowo-czarny.


No i dylemat. Jasne, nijak inaczej nie będzie, niż po zdjęciu mazerunku.
 Z drugiej jednak strony, trochę żal, bo całkiem ładny, no i to właśnie kawałek historii tego mebla.

   Debatujemy. Podczas szybkiej próby wydaje się, że wyczyszczenie cykliną, nie będzie wymagać nadludzkich wysiłków. Ostatecznie postanawiamy, że wyczyszczę do drewna wszystko oprócz powierzchni zewnętrznych płycin w zagłówkach. Może się uda całość dobejcować na ciemny kolor i zawoskować wszystko razem. Płyciny zostaną jako relikt dawnych czasów, pamiątka. Młoda Właścicielka przystaje na pomysł i umawiamy się na wizję lokalną po wykonaniu pierwszego etapu prac.


   Wraz z nastaniem poniedziałku, zakasuje rękawy i już po paru ruchach cykliną, odpadam. Może gdybym była muskularnym trzydziestolatkiem z „parą” w rękach… Może… Ale nie jestem…
Rozglądam się z narastającą determinacją po pracowni i wzrok mój pada na zmywacz. Niestety stary, wypróbowany scansol nie jest już dostępny a zapasy też mi żadne nie zostały. Mam w pracowni inny, kupiony w pobliskim sklepiku, i nim robię próbę. Smaruje kawałek pędzlem. Nakrywam folią, żeby nie wysychał. Po kilkunastu minutach próbuję. Schodzi. Schodzi połowa malunku, jego wierzchnia warstwa. Powtarzam operację. Po drugim razie schodzi wszystko, choć będą miejsca , w których zmywacz trzeba będzie nałożyć aż trzy razy.



   Niestety to co ukazuje się pod spodem, będzie wymagało, dalszej żmudnej obróbki. Szlifierkami. Przy okazji odkrywam różnicę między krążkami do szlifierki różnych producentów…
  

   Gdy spotykamy się w połowie prac, ja mam już wizję. Na szczęście pokrywa się ona z tym, co myślą Właściciele.
 
  Łóżko jednak zostanie w całości wyczyszczone do surowego drewna. Będzie jasne, doda ciepła w pokoju Anielki, który w większości jest umeblowany na biało. Drewno zostanie surowe. Pokrycie go czymkolwiek wydobywa z niego żółtą barwę i powiększa kontrast pomiędzy częściami wykonanymi z innego gatunku drewna.
  
   Usunęłam więc mazerunek także z płycin. Doczyściłam całość szlifierką taśmową a potem mimośrodową. Następnie ręcznie szlifowałam coraz drobniejszymi papierami ściernymi. Wszelkie ubytki, nie mające znaczenia dla konstrukcji mebla, postanowiliśmy zostawić jako ukłon w stronę historii.


   

 Zakończenie pracy zostało uczczone dwudniowym sprzątaniem. Pył był dosłownie wszędzie.
Dzięki przygodzie z łóżkiem zacieśniłam znajomości z mieszkańcami kamienicy i teraz wspólnie śledzimy tajne ścieżki przenoszenia się zapachów (oraz ciepła!!!) w starych murach...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz