niedziela, 2 września 2018

Wakacyjne warsztaty stolarskie u cioci i wujka

    Tego lata nie miałam zbyt wielu gości. Do pracy też mnie jakoś nie ciągnęło, potrzebowałam od niej oddechu. Czytałam książki, robiłam przetwory, a że rok był bardzo urodzajny, na brak zajęć nie mogłam narzekać. 

    W sierpniu przyjechała na kilka dni Rodzina mojego męża. W poprzednich latach dzieci na wsi sromotnie się nudziły. Młodszy, chłopak, wschodząca gwiazda futbolu, nękał wszystkich ( same kobiety zresztą) o strzelanie z nim do bramki (bramka po moich dzieciach była jedyną atrakcją jaką mogłam mu zapewnić). Ponieważ często spotykał się z odmową – nie był zbyt zadowolony. Nieco starsza dziewczynka, z zamiłowania baletnica, cierpiała z powodu braku koleżanek, internetu i telewizora oraz nadmiaru wszechobecnych pająków. Obraz taki zdecydowanie kłócił się z moim marzeniem, żeby dom na wsi stał się miejscem skupiającym życie rodzinne. A dzieci, żeby w dorosłych swoich latach, z łezką w oku wspominały wakacje u cioci.

    W tym roku czekała mnie miła niespodzianka. Siostrzeniec męża, jako alternatywę do zawodu piłkarza, zobaczył rolnictwo. Wzdychał, że na wsi jest super a w mieście śmierdzi i nic się ciekawego nie dzieje. Rozłożenie bramki okazało się niekonieczne. Wokół jeździły traktory, kombajny i można było snuć marzenia wokół kawałka wsiowego pola, który został mu przyobiecany, gdyby jednak wybrał tą zawodową ścieżkę 

    Siostrzenica męża wydoroślała. Własny gust przejawił się nie tylko w kobiecych sprawach dotyczących mody i urody. Odkryła w sobie zamiłowanie do vintage i starych przedmiotów – a czego jak czego- tych u mnie na wsi nie brakuje. Wszystko to spłynęło jak miód na moje serce. Czyżby ktoś w rodzinie podzielił moje zainteresowania i pasje.

    Na co dzień dzieciaki dzielą ze sobą niewielki pokój, w którym wnętrzarskie dylematy sprowadzają się do tego czy lepsze łóżko na 1m 80cm i zamykająca się szafa, czy łóżko na 2m i szafa stale otwarta. Dlatego stare meble muszą na razie pozostać w sferze marzeń. Postanowiłam jednak zaproponować nastolatce wspólną pracę w „chlewiku” nad jakimś przydatnym i cieszącym oko drobiazgiem w jej wymarzonym stylu. Pomyślałam, że mogłybyśmy ze starego okienka, których w pracowni leży cała kupka, zrobić za pomocą siatki hodowlanej, coś w rodzaju tablicy na karteczki, gadżety i różne przydasie. 

    Przystąpiłyśmy do pracy i od razu zaczęłyśmy na zdjęciach uwieczniać jej postępy, mając na celu opisanie przedsięwzięcia na blogu.
    
Na początku trzeba było okienko oczyścić z resztek odpadającej farby. Robiłyśmy to wspólnie różnego rodzaju skrobakami, cyklinkami, starając się oczyścić wszystkie zakamarki. 


   Następnie okienko zostało wypucowane i dokładnie wysuszone. 


Drewno pod wpływem wody się „nastroszyło” więc trzeba było go doszlifować papierkiem ściernym coraz większej gradacji.

   Sporo czasu zajęło nam doczyszczenie starych, ładnych zawiasów, które były dużą ozdobą okienka. Próbowałyśmy zmywacza do farb, jednak ręczne skrobanie okazało się najbardziej skuteczne (z niewielkim wsparciem drucianej szczotki nałożonej na wiertarkę).


   Oczyszczone zawiasy zabezpieczyłyśmy taśmą przed malowaniem. 


   Brzegi posmarowałyśmy świeczką, aby po malowaniu w tych miejscach powstały przetarcia. Rozcieńczyłyśmy białą farbę akrylową wodą i bardzo delikatna jej warstwa została nałożona na okienko szmatką. Najpierw z lewej strony (żeby poćwiczyć ciągłość ruchu i rozprowadzanie farby w kącikach) a gdy wyschło, z prawej.


   Gdy ten etap pracy został zakończony docięłyśmy wspólnie siatkę a „męskie ręce” (czyli wujek) pomogły przytwierdzić ją do okienka za pomocą pneumatycznego zszywacza tapicerskiego. 


Na koniec przykręciliśmy, wcześniej oczyszczony, stary haczyk.


  Młody piłkarz – rolnik zaglądał w trakcie naszych babskich prac do pracowni, żądny jakiś stolarskich wyczynów i gdy tylko na horyzoncie pojawił się wujek – panowie również zabrali się do roboty. Powstał zydelek do dojenia krowy? A póki marzenia się nie spełnią – do zakładania korków w przedpokoju.

   I tak, w innym zakątku pracowni odbywały się całkiem poważne prace stolarskie. Wybrane i wstępnie przycięte elementy trafiły w sprytne, małe rączki. Kształt nóżek, został przez początkującego stolarza, odrysowany i wycięty wyrzynarką.


   Następnie kanty zaokrąglone pilnikiem. Całość oszlifowana szlifierką mimośrodową. 


Na koniec wujek złożył elementy w całość i pozostała już tylko do zrobienia końcowa sesja fotograficzna.


 Kochana Młodzieży,
 w imieniu swoim i wujka (mojego małżonka),
 serdeczne dzięki za wspólnie spędzone, miłe chwile. Oby takich jak najwięcej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz