wtorek, 7 sierpnia 2018

Klęcznik

   Zupełnie rozumiem zamiłowanie ludzi (a szczególnie wielbicieli staroci) do dewocjonaliów i sama również je przejawiam. I zapewne już dawno kupiłabym klęcznik, gdyby nie fakt, że absolutnie w domu nie ma już miejsca na coś takiego, tym bardziej, że trudno klęcznikowi przypisać jakieś walory użytkowe. Inaczej sprawa ma się np. z takim manekinem krawieckim, na który zawsze można zrzucić jakiś ciuch, więc na manekiny (ze dwa) miejsce w domu musiało się znaleźć.

   Ale jak nie ja to ktoś inny zawsze się znajdzie. Kolega, szczęśliwy posiadacz nieco większej powierzchni użytkowej, zakupił klęcznik na giełdzie staroci. I tak oto, pierwszy raz, było mi dane zająć się renowacją takiego mebelka.


   Znajomego zauroczył fakt, że drewno, z którego przedmiot był wykonany, było w swoich miękkszych partiach wytarte, wyżłobione „zębem czasu”. Dziś mamy modę na naśladowanie tego efektu poprzez szczotkowanie drewna. Swój niekłamany wkład w patynę klęcznika wniosły też korniczki, pracowicie drążąc w nim swoje korytarze. Prośba kolegi była taka aby te efekty zużycia mebla zostawić.

   Klęcznik, niefafuśnie, okazał się być pokryty farbą olejną w kolorze jasnego brązu a na nią, ktoś w ramach odświeżania, nałożył warstwę lakierobejcy w kolorze ciemnego brązu.


    Przy pierwszym skrobnięciu kontrolnym (i bez okularów) wydawało się że warstwa wykończeniowa da się łatwo usunąć za pomocą cykliny gdyż spod ciemnych maziaji lakierobejcy wyjrzała powierzchnia w kolorze drewna. Niestety dopiero gdy założyłam okulary dojrzałam, że to nie drewno ale farba olejna. A jej zeskrobanie, nie było już takie proste. Użycie szlifierki taśmowej (realne bo mebel z litego drewna) odpadało, gdyż wyrównałaby ona powierzchnię ze wspomnianych wyżłobień. Wspomaganie, w postaci zmywaczy do farby nie było możliwe, bo na ich nieprzyjemny zapach przenoszący się w cudowny sposób, skarżyli się już ostatnio sąsiedzi. Pozostało więc żmudne skrobanie. Przydały się tu nożyki o różnych kształtach ostrzy.  

   Kolor farby olejnej był bardzo zdradliwy i już, już wydawało się że jest wyczyszczone super ale po np. zmoczeniu powierzchni wychodziły miliony niedoróbek. Mimo ciągłego sprawdzania i wodowania drewna i tak jeszcze po zabejcowaniu mebla na ciemno znalazłam miejsca gdzie wyłaziły resztki farby i punktowo czyściłam je i podmalowywałam.

   Drugą trudną sprawą okazały się szkody poczynione przez drewnojady. Jak zwykle bywa po ściągnięciu farby okazało się że są one znacznie większe niż się wydawało . Zachowanie ich w całości w ramach patyny, raczej nie wchodziło w grę i nie przysporzyłoby urody mebelkowi, który miał być politurowany. Trzeba więc było zaszpachlować większość tych śladów (mebel na początku pracy był zatruty specjalnym środkiem).


   Po oczyszczeniu klęcznika, w ramach nagrody za ciężką pracę, moim oczom ukazało się kilka pozytywnych niespodzianek.


   Po pierwsze mebel, który w szacie lakierobejcy, sprawiał wrażenie że pochodzi ze znacznie późniejszego okresu, okazał się być zrobiony bez użycia gwoździ – cały na kołki i kliny. Kilka gwoździ w ramach ratowania konstrukcji zostało dobitych później ale pierwotnie mebel powstał bez ich użycia. 

   Drugą niespodzianką był napis, który wyłonił się po zdjęciu tapicerki. Stary, wykonany ołówkiem, pięknym, zamaszystym, od lat nieużywanym już przez nikogo charakterem pisma. Pojawia się tam liczba 1912. Rok wykonania?


   Politura najdostojniej prezentuje się na idealnie gładkiej powierzchni, zatarta i błyszcząca jak szkło. Pozostawione nierówności mebla i ślady po kornikach oraz niedoskonałości będące wynikiem czasu nie pozwoliły na uzyskanie takiego efektu. Niemniej nadały klęcznikowi głębi koloru i szlachetnego połysku.


   Ostatnim etapem pracy było tapicerowanie. Znajomy wybrał plusz o głębokim bordowym odcieniu. Gwoździki tapicerskie ze złotymi refleksami ożywiły nieco powagę całości.


   Gdy Właściciel mebla przyszedł go oglądnąć po wykonanej renowacji głaskał drewno i z zadowoleniem mówił że tak właśnie chciał i że jest niesamowite w dotyku. No cóż, pracowały na to ręce wielu modlących się…


   Teraz Kolega wszystkim mówi, że ma już na oku konfesjonał, do kompletu.

1 komentarz: